wtorek, 27 listopada 2012

Tylko czekanie

Ostatnio Krzysztof nie zwraca na Martę uwagi, traktuje ją tylko jak zwykłą znajomą.
Dawny domek na działce, który należał do Mary jest teraz własnością Krzysztofa.
Odkąd transakcja doszła do skutku Krzysztof nie ma dla niej czasu, przesiadując całymi popołudniami w swoim nabytku.
Na nieśmiałe pytanie Marty, czy zechce się z nią spotkać odpowiada oschle - Nie teraz.
- Brak mi Cię Krzysztofie.
- Chciałabym zasłużyć na noc tak upojną jak ostatnio.
Krzysztof uparcie odmawia poświęcenia jej choćby kilku minut.
Chciałaby być blisko.
Przez chwilę.
Muśnięcie choćby.
Nic z tego.
Uparte - Nie.
Przejeżdżając w pobliżu jej byłej działki zauważyła pewną zmianę.
W oknach przedtem wisiały lekkie zasłony, teraz są tam zamocowane dodatkowe okiennice - od wewnątrz.
Po co? Nie wystarczyłyby te znajdujące się na zewnątrz?
Dziwne zmiany.
Nie jest jeszcze całkiem ciemno i choć w domku nie pali się światło, widać czerwony kolor ścian.
Dawniej dominowała biel i zieleń. Klimat spokoju i świeżości.
Teraz drapieżna czerwień sprawia, że domek zdaje się być przedsionkiem piekła.
Wzbudza lęk. Marta nie chciałaby tam być.
Nie wie, dokładnie co znajduje się wewnątrz.
Dowie się jednak kiedyś.
Kiedy?
- Krzysztofie, daj mi znać, że jestem Ci potrzebna - myśli Marty wciąż krążą wokół niego i czułości, którą jej dał.
Uporczywe i oschłe - Nie teraz, nie teraz, jeszcze nie czas, dam Ci znać.
- Czekam, To czekanie boli. Uderzenie w twarz było mniej bolesne niż ta tortura - tego Marta już nie mówi.
Marta musi czekać.
Chce czekać.

czwartek, 22 listopada 2012

Już dobrze

Już dziewiętnasta. Marta ma zamiar pokazać wszystko obserwującym ją na czacie.
Włączenie komputera.
Logowanie.
Włączenie lamp sprawiających, że Marta leżąc na łóżku z rozłożonymi nogami czuje się jak podczas wizyty u ginekologa.
Całe szczęście, że ludzie po drugiej stronie są tak nierealni. Ułatwia to nieco Marcie wykonanie zleconego zadania. Może nie myśleć o tym, że wpatrują się w nią setki par męskich oczu, nie musi myśleć, że wielu z widzów masturbuje się przed ekranami monitorów patrząc na jej popisy.
Marta kładzie się na łóżku, zaczyna delikatne pieszczoty piersi i łechtaczki.
Nogi szeroko rozłożone, oko kamery wpatruje się w jej wnętrze.

wtorek, 20 listopada 2012

Nie tak

Wystarczył krótki telefon od Krzysztofa, by Marta w pośpiechu wybiegła z pracy.
Zaproszona została na lunch do pobliskiej restauracji.
- Siadaj Marto.
Marta posłusznie usiadła na przeciwko Krzysztofa.
Na talerzu przed Martą pysznie parowały zapiekane z serem naleśniki z kurczakiem w sosie pomidorowym.
- To dla Ciebie - rzekł Krzysztof wskazując na talerz.
- Smacznego.
- Dziękuję.
Podczas gdy Marta ze smakiem jadła zamówione dla niej danie, Krzysztof bacznie ją obserwował.
Nie zauważył obaw przed karą za nieudany porno-pokaz na czacie. 
Marta po kilku minutach skończyła posiłek.
- Czy napijesz się czegoś?
- Czy mogę prosić o herbatę z cytryną?
- Oczywiście.
Krzysztof nieznacznie skinął na kelnera.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Show musi trwać

- Nareszcie mogę wrócić do domu z tego zadupia, na który musiałam być przez ostatnie 3 dni. Zero rozrywek, zero swobody. Non stop spotkania, dyskusje nad idiotycznymi projektami i planami.
Nawet wibrator był bezużyteczny. Padałam zmęczona późną nocą na łóżko. Nie miałam siły myśleć o niczym innym jak tylko o możliwości odpoczęcia przed następną turą rozmów.
- Nareszcie. Ciepła kąpiel i trochę odpoczynku.
- Co robi ta pusta szklanka na blacie kuchennego stołu? Przecież nie było jej tutaj
Marta była pedantką, zawsze panował w jej domu idealny porządek,
- Czyżby Krzysztof był tutaj podczas mojej nieobecności.

Na stole w salonie coś leży.

Na ościerz

Ktoś stanął przy biurku.
Krzysztof podniósł wzrok z nad klawiatury komputera.
Przy biurku stała Marta.
Widział, że z trudem stara się zachować pozory Marty dominującej swoich pracowników.
- Tak, Marto?
Marta bez słowa położyła na blacie klucze.
Poznał je.
Marta schyliła się udając, że pokazuje coś w dokumentach porozrzucanych na biurku.
- Krzysztof, to są klucze do mojego mieszkania. Dorobiłam drugi komplet.
- Będziesz mógł przychodzić do mnie kiedy tylko zechcesz. Nawet bez zapowiedzi.
- Jestem z Ciebie dumny Marto. Twoja decyzja jest godna szacunku.
- Obiecywałem, że będę Cię szanował. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś godna mojego szacunku.
- A teraz żegnaj, mam dużo pracy - Krzysztof oddalił Martę, chowając klucze do kieszeni.

Prowadź mnie

Od dwóch dni Marta próbuje zrozumieć, co wydarzyło się tamtego wieczora. Nie przeżyła nigdy wcześniej takiej rozkoszy. Rozkoszy, która niemal doprowadziła ją do omdlenia.
Chciałaby znów przeżyć takie chwile uniesienia.
Próbuje samodzielnie doprowadzić się do takiego stanu.
Z całych sił nabija się na wibrator, ociera niemal do krwi łechtaczkę, boleśnie szarpie za nabrzmiałe sutki.
Przychodzi orgazm, ale czegoś jednak brak.
To musi zrobić jej ktoś, ktoś kto zaangażuje się w metodyczne prowadzenie jej emocji do upragnionego celu.
Na smyczy lub bez.
Jednak smycz daje Marcie poczucie bezpieczeństwa jakiego wcześniej nie czuła.
Zewnętrzny świat zdawał się coraz częściej osaczać ją i prowadzić ku zupełnemu zagubieniu.
Tak, Marta postanowiła. Chce zatracić się w uległości.
W uległości wobec Krzysztofa.
- Prowadź mnie, proszę.

czwartek, 15 listopada 2012

Mechanicznie do bólu

Szybka kąpiel, szybki makijaż, szybkie nałożenie bielizny, pończoch, szpilek.
Teraz obroża, opaski - gotowe.
- Czekam na ciebie, jestem przygotowana. Bądź ze mnie zadowolony, proszę.

Domofon.
Radość.
Nigdy przedtem dźwięk domofonu nie przyprawiał jej o takie dreszcze.
Jest.

- Witaj Marto.
- Witaj, cieszę się, że już jesteś ze mną - Marta spuściła głowę i ledwo słyszalnie wyszeptała - brakowało mi Ciebie.

Krzysztof nie odpowiedział, ale Marta zauważyła błysk w jego oczach, gdy na niego spojrzała.

- Pięknie wyglądasz.
- Przyniosłem kolejny prezent dla Ciebie, którego trochę brakowało. Oto on.

smykcz dla marty bdsm

Krzysztof wyciągnął z kieszeni płaszcza czerwoną smycz i przypiął ją do obroży. Cofnął się dwa kroki, by ocenić wygląd Marty.

- Teraz jesteś kompletna.
- Dziękuję.

Nagle szarpnął za smycz i przyciągnął jej twarz do swojej, wpatrując się głęboko w jej oczy.

Zbliżenie

Minął już tydzień od ostatniej wizyty Krzysztofa. Cały długi tydzień.
Marta, z niewiadomych sobie powodów, zaczyna odczuwać boleśnie brak kontaktu z nim.
- Niechby znów tu przyszedł.
- Niech pyta, o co chce. Powiem mu wszystko. Nawet to, że cholernie brak mi seksu.
- Nawet te sobotnie wyprawy do Warszawskich klubów nie sprawiają mi radości.
- Jeszcze nie tak dawno, każdy taki wypad kończył się w łóżku z wyrwanym facetem.
- Choćby mail, telefon, cokolwiek.
- Odezwij się!
- Przyjdź!
- Do tej pory to ja rżnęłam facetów. Teraz Ty po prostu mnie zerżnij jak chcesz.

Tymczasem Krzysztof podczas krótkich przerw w pracy również nie mógł uwolnić się od myśli o Marcie. Każdego dnia miał nadzieję, że ją zobaczy przelotnie. Jej uległość zaczęła sprawiać, że nie myślał już o niej tylko jak o suce, którą chciałby maltretować. Stała mu się dziwnie bliską osobą. Jednak druga natura, ta sadystyczna strona jego umysłu także dawała o sobie znać. Mieszanka bólu i uczuć to było coś, czym chciał Martę obdarzyć.

Kilka klawiszy telefonu.

- Tak Krzysztofie?
- Jadę do Ciebie. Będę za godzinę. Ubierz się ...wiesz jak.
- Czekam.

środa, 14 listopada 2012

Wizje

- Zajrzę do gabinetu Marty, dawno tam nie byłem.

Krótki mail - Marto za dziesięć minut będę w Twoim gabinecie.
Odpowiedź - Tak.
- Wiedziałem, że tak odpowie..

- Proszę - słychać odpowiedź na pukanie do drzwi.
- Witaj Marto.
- Cieszę się, że Cię widzę, Krzysztofie - co za zmiana, czyżby naprawdę się cieszyła?

- Mam dla Ciebie prezent. Przeczytaj tę książkę dokładnie.

Marta spojrzała na okładkę - "120 dni Sodomy czyli szkoła libertynizmu".

- O czym to jest?
- Przeczytaj. Po prostu.
- Dam znać, kiedy będę miał chęć Cię zobaczyć.

Krzysztof na odchodnem rzucił - Słyszałem, że masz domek na działce. Wyszedł nie czekając na odpowiedź.

Nie łatwo mówić

Już dwudziesta.
Znów wyrywający z zamyślenia dzwonek.
- Krzysztof?
- Tak.
- Już otwieram.

Marta wzięła sobie do serca zalecenia Krzysztofa odnoszące się do jej ubrania.. Ma wiele rodzajów bielizny, ale nie mogła się zdecydować.
Czy założyć stringi? A może stanik, który bardziej okrywał by jej piersi? Pas do pończoch, czy pończochy samonośne. Typowo kobiece problemy. I nie ma tu znaczenia, czy to bielizna, spodnie, spódnica, bluzka....
Zawsze to samo. Tyle razy przecież kłóciła się o to z mężem, który nie mógł się doczekać na jej gotowość do wyjścia z domu.
- Nie założę stringów, odsłaniałyby za dużo.

Drzwi otwierają się zdecydowanie.
-Wracaj do łazienki i zmieniaj dół. Mają być, kurwa, stringi.

Martę zamurowało, ale bez słowa poszła przebrać się zgodnie z poleceniem Krzysztofa. Nie cierpiała tego wrzynającego się między pośladki sznurka. Zakładała je tylko wtedy, gdy wiedziała, że zdejmie je niedługo facet, z którym miała iść do łóżka.

Złamać opór

- Jeszcze niech poczeka. Niech jej niepewność i obawa rośnie.
- Dam jej trochę czasu.
- Musze dobrze przygotować się do przyszłych spotkań. Przyda mi się kilka rzeczy. Jutro znów wpadnę do sklepu za rogiem Jest całkiem przydatny. Nieco drogi, ale to. co tam można kupić jest warte swojej ceny. Moja przyjemność jest jednak warta więcej.

Tymczasem Krzysztofowi wpadł do głowy pomysł, by zmusić Martę do spowiedzi z jej życia.
Pewno nie będzie chciała uzewnętrzniać się aż tak, nie będzie chciała zwierzać się ze swojej przeszłości.
Musi.

- Tak, tego właśnie teraz chcę. Niech mówi, nie może mieć przede mną żadnych tajemnic.
- A co jeśli nie będzie chciała? Nie, nie odmówi, przekonam ją.

Szybka wizyta w sklepie.
Wybór.
Zakup. Tylko kilka rzeczy znalazło się torbie, ale jakże pożytecznych.
Teraz telefon do Marty.

Odebrała po pierwszym dzwonku.
Czekała na telefon?

- Witaj Marto.
- Witaj.
- Dziś wieczorem będę u Ciebie, zapamiętaj. Godzina dwudziesta.
- Pamiętasz o moim ostatnim postanowieniu?
- Pamiętam, mam być w bieliźnie, pończochach i czerwonych szpilkach.
- Doskonale, pamięć Cię nie zawodzi.
- Do zobaczenia.
- Pa.

- Powiedziała do mnie "pa". Czyżby powolutku zmieniał się jej stosunek do mnie. A może poczuła klimat, który jej zaproponowałem?
- Nie wydaje mi się, choć podczas ostatniego spotkania myślałem, że to już, że przesilenie nastąpiło.
- Jej "pa" brzmiało trochę lekceważąco. Muszę być bardziej twardy wobec niej. Swoje "pa" może zachować dla swoich korporacyjnych przyjaciółek. Ukrócę to.

Już 19:30, czas jechać.

wtorek, 13 listopada 2012

Wymagnia

Od dłuższego czasu nie dzieje się nic, co wskazywałoby na ciąg dalszy.
Marta nie otrzymuje żadnych informacji od Krzysztofa.
To oczekiwanie staje się nie do zniesienia.
Znów chciałaby się zagubić w uległości.
Krzysztof już nie jest jej podwładnym. Już nie ma zależności. Już może chcieć, żądać, kazać ...brać.
Niespodziewanie po tygodniu przychodzi mail.
-Marto, mam w stosunku do Ciebie pewne życzenie.
- Chcę, abyś oczekiwała na mnie w samej bieliźnie.Dodatkowo na nogach masz mieć czarne pończochy i czerwone szpilki.
- Nie wiem jeszcze, kiedy będę miał ochotę spotkać się z Tobą, ale bądź gotowa w każdej chwili.

- Co za tupet, chce mnie rozebrać!
- Nie jestem pierwszą lepszą dziwką z ulicy!
- Wstydzę się, ale jednocześnie chciałabym stanąć przed nim naga i bezbronna.

Marta wbrew sobie odpowiedziała - Tak Krzysztofie.


Posłuszeństwo

Zabrzęczał domofon.
- To ja Marto.
- Wejdź.
W drzwiach stanął Krzysztof.
- Witaj Marto. Czy masz na sobie czarną bieliznę, tak jak poleciłem?
Martę zaszokowała i nieco przeraziła obcesowość jego pytania.
- Tak, mam.
- Dobrze, że jesteś posłuszna.
- Chciałbym napić się kawy - rzekł wchodząc bez zaproszenia do salonu.
- Myślę, że 5 minut wystarczy Ci na to nieskomplikowane zadanie.
- Nawet mniej.
- Świetnie, czekam.
Po chwili Marta wróciła do pokoju z tacą, na której stały dwie filiżanki gorącej kawy.
Wyglądała na speszoną i przerażoną.
Wyglądała na dziwkę w tak krótkiej spódnicy ledwo zakrywającej majtki, szpilkach i bluzce w dużym dekoltem, z ponad którego niemal wylewał się jej obfity biust. Na szyi oczywiście wisiał łańcuszek z triskelionem.
- Plusujesz sobie Marto, ale nie do końca.
- Dlaczego?
- Chciałbym upewnić się, że naprawdę masz na sobie czarną bieliznę.
- Jak mam to udowodnić?
- Podwiń lekko kawałek spódnicy i obciągnij nieco dekolt w dół.
Marta posłusznie wykonała polecenie. Pod spódnicą widać było skrawek czarnych majtek, a poniżej dekoltu czerń koronkowego stanika.

Plan

- No dobrze, trzeba się zbierać. Za jakieś dwadzieścia minut powinienem do niej dojechać. To przecież nie jest daleko.
- Myślę, że będzie próbowała się wykręcać i wmawiać, że nasza korespondencja to totalne pierdoły bez sensu, ładu i składu.
- Przekonam ją, że się myli. Przekonam ją, że nie wszystkimi facetami można manipulować. Źle trafiła, bardzo źle. To błąd.
- Musi to odpokutować. Może jeszcze nie dzisiaj, ale niech poczuje perspektywę przyszłych możliwych wydarzeń.
- Dostanie suka za swoje. Wiem, że obiecałem tak się do niej nie zwracać, ale nie obiecywałem braku myślenia o niej w ten sposób.
- Myślę, że te skórzane spodnie i biała koszula będą idealne na wizytę.
- Już czas wychodzić.

.
.
- Słucham - w słuchawce słychać głos Marty.
- Marto, niebawem będę u Ciebie.
-Tak Krzysztofie, czekam.
- Marto, nie oczekuję Twojego potwierdzenia. Ty przyjmujesz tylko moją decyzję do wiadomości.
- Słucham Cię.
- Marto, chcę abyś miała na sobie, pod wierzchnim okryciem, czarną bieliznę, a na szyi wisiorek. Wiesz który.
- Tak Krzysztofie.
- Muszę tylko jeszcze zajrzeć do pewnego sklepu- pomyślał Krzysztof wsiadając do samochodu.

Wahanie

- Boże, co ja zrobiłem?
- Jak to odwołać? Udawać, że tylko próbowałam zagrać z nim w jakąś idiotyczną gierkę?
- Może zrobić z niego idiotę i zatrzasnąć mu drzwi przed nosem?
- Zawsze byłam twarda i nieustępliwa. Nie chcę jednak sama wyjść na kretynkę, otworzę drzwi.
- Boję się. Co on chce zrobić?
- Pewnie planuje zemstę.
- Ale jednak złożył pewną deklarację.
- OK, niech przychodzi. Pociągnę temat i...
- Nie, to nie ze mną. To ja stawiam warunki.
- Czasem tylko chciałam poczuć się podporządkowaną komuś i nie podejmować przez chwilę żadnych decyzji. Niechby ktoś decydował za mnie.
Ta myśl wprawiła Martę w błogi stan uległości i przeczucia nadchodzących zmian w jej życiu.
To już dziś.

piątek, 9 listopada 2012

Nowy rozdział

Marty jeszcze nie ma w pracy. Czemu się spóźnia?
Czekam na efekt wczorajszego spotkania z coraz większą niecierpliwością, zaczyna mnie drażnić ta niepewność. Zaczynam być na nią zły. Na siebie również. Chyba wczoraj zdurniałem z tymi tekstami o bdsm.
Jest, przyszła.
Nawet na mnie nie spojrzała.
OK, nie mam oczy myśleć? Przecież muszę zrobić krótkie przygotowania do spotkania zespołu projektowego, w którym biorę udział.
Na spotkania przyszła również Marta.
Teraz zauważyłem na jej piersi ten sam wisiorek, który widziałem wczoraj.
Każdy uczestnik spotkania ma przed sobą laptopa z materiałami do omówienia.
Wszyscy patrzą głównie w ekrany swoich komputerów.
Na moim, w tle, pracuje poczta.
Nagle wyskakuje okienko z informacją o nowym mailu.
Od Marty.
W tytule emotikon :(
W treści jedno słowo - "tak".
Nawet na mnie nie spojrzała, by zobaczyć moją reakcję.
Prawie straciłem kontakt z rzeczywistością. Powinienem coś jej odpisać.
- "Dobrze Marto. Jestem rad, że Twoja decyzja jest właśnie taka. Pamiętaj o warunku, który przedstawiłem Ci wczoraj. Nie możesz być moją przełożoną"
- "Krzysztof, pamiętam o tym i już podjęłam stosowne działania. Zapewne od pierwszego dnia następnego miesiąca będziesz przeniesiony do innego działu. Mój widok nie będzie Cię już drażnił"
- "Twój widok mnie nie drażni Marto, tylko to Twoje zachowanie. W takim razie będę u Ciebie pojutrze wieczorem, o godzinie dwudziestej"
- "Dobrze"
- "Nie oczekiwałem zgody. Jak pamiętasz, mówiłem już, że to ja decyduję o naszych spotkaniach. Przygotuj się psychicznie"
Już nie odpisała. Jednak wie kiedy przestać. Pierwszą lekcję zaliczyła.
Po spotkaniu nawet na mnie nie spojrzała, przeszła obok ze spuszczonym wzrokiem.

czwartek, 8 listopada 2012

Noc niepewności

Czy naprawdę jej o to chodzi.
Niemożliwe, że tak łatwo przystała na moją propozycję. Mimo jej hardości jest osobą uległą? Takie przynajmniej odniosłem wrażenie.
Nie będę tego analizował. Mam to gdzieś.
Zgodzi się to dobrze. W przeciwnym wypadku nie ma świadków naszej dzisiejszej rozmowy.
Przedstawiłem swój pogląd chyba wystarczająco jasno.
Czas na jej ruch.
Mam nadzieję, że powie "tak". Odegram się za te jej chamskie zagrywki wobec mnie.
Już wyobrażam sobie ją nagą, klęczącą przede mną.
Podnieciłem się.
Będzie ssała mojego kutasa każdego dnia.
Stop, jeszcze poczekam na odpowiedź.
Mój kutas jest już twardy jak kamień.
Muszę coś z tym zrobić.
Masując to, co będzie jednym z narzędzi wymierzania kar wyobrażałem sobie te jej czerwone wargi obejmujące mojego fallusa.
- Ssij mocno, połykaj go całego i spij moje nasienie....
Co za ulga. Mogę zasnąć.
Do jutra Marto.

Droga do celu



Jeszcze tylko ten wisiorek, który dostałam kiedyś od znajomej.
Triskelion - tak podobno nazywa się symbol, który na nim widać.
Wspomniała coś mimochodem o jego znaczeniu, ale uleciało mi to z głowy.
Znakomicie pasuje do koloru mojego ubrania.
Dźwięk domofonu.
Drżącymi rękoma zapinam sobie łańcuszek z wisiorkiem na szyi.
Nie wiem czemu jestem taka podekscytowana.
Pukanie do drzwi.
W progu krótkie - witaj Krzysztof, wejdź.
- Zapraszam dalej, do salonu.
Późna jesień, popołudnie, już ciemno za oknem.
Opuszczone rolety, przytłumione światło lampy.
- Czego się napijesz?
- Może kawy?
- Dobrze, ale do tego lampka wina.
- Chętnie, dziękuję - odpowiedział siadając w fotelu, który mu wskazałam.
W kuchni mi mogłam opanować drżenia rąk. Filiżanki omal nie wypadły mi na podłogę.

środa, 7 listopada 2012

Oczekiwanie

Dzisiaj od rana nie mogłam skupić myśli, coś mnie rozpraszało bezustannie.
Czy to, że nie dokonałam na nim zemsty było powodem mojego rozkojarzenia? Być może.
Ale mniejsza z tym. Teraz muszę skupić się na dzisiejszym wieczorze. O czym z nim rozmawiać? O wydarzeniu sprzed kilku dni, o pracy... O czym?
Zaproszenie go było chyba jakimś impulsem, a nie przemyślaną decyzją.
Boże, jak rozegrać to spotkanie.
Ciekawe czego on się podziewa, może myśli, że będę próbowała go zgnoić, tak jak to robiłam wcześniej?
Nie chcę tego. Nie wiem dlaczego, ale nie chcę.
Chcę, żeby znów złapał mnie za włosy i ...nie! To jakieś szaleństwo.
Co się ze mną dzieje? Przecież nie jestem jakąś dziwką, którą można poniewierać.
Zaczynam bać się swoich myśli, które zaczynają mnie wlec w jakimś dziwnym i tajemniczym kierunku.

Może psycholog....? Absurd, jestem przecież normalna.
Nikt nie pokazał mi swojej przewagi. Przynajmniej w taki sposób.
Przez krótką chwilę nie musiałam myśleć. Byłam zwierzęciem.
Ale czy wszyscy nie jesteśmy zwierzętami?
Tylko dlaczego musimy myśleć.
Kierować się instynktami, to byłoby takie cudowne i bezproblemowe.
Jeszcze godzina, muszę przygotować się.
Jak się ubrać? Wyzywająco? Skromnie?
Wiem, założę te moje obcisłe skórzane spodnie, które robią na znajomych facetach takie wrażenie.
Nie mogą oderwać oczu od moich nóg i mojego tyłka.
czerwone szpilki marty

A góra? Myślę, że skórzany gorset będzie doskonale współgrał z dołem.
Czerwona szminka, czerwone szpilki!
Znów się zamyśliłam, a tymczasem zostało mi już tylko czterdzieści minut.

wtorek, 6 listopada 2012

Nagła zmiana

Nieco spóźniony przyszedłem do pracy i od razu w drzwiach dowiedziałem się, że Marta już wróciła do pracy.
- Ja pierdolę, zaraz zacznie się cyrk.
Zanim zdążyłem usiąść przy biurku podszedł do mnie Marcin z informację, że Marta chciałaby mnie widzieć u siebie w gabinecie.
- OK, już idę. Dzięki, Marcin.
- Coś jest nie tak - spytał patrząc na moją skwaszoną minę.
- Nie, nic, wszystko w porządku, ale nie zdziw się jak za moment będzie awantura.
- Dlaczego? Możesz powiedzieć o co ......
- Daj spokój, nie pytaj.
Adrenalina zaczęła wylewać mi się uszami.
- Zaraz znów jej powiem, co o niej myślę.
Marta siedzi za biurkiem z miną zastraszonego psiaka. Co się dzieje? Coś innego niż zawsze.
Na mój widok spuściła wzrok i powiedziała ledwo słyszalnym szeptem:
- Krzysztof.... - zacięła się, słowa utkwiły jej w gardle.
- Krzysztof, przepraszam. Byłam wobec Ciebie niesprawiedliwa.
Zamurowało mnie. Przecież jeszcze przed tygodniem zmieszałaby mnie z błotem.
Zapadła niezręczna cisza.
- Marta, nie ma sprawy. Domyślam, że wszystkie Twoje stresy musiały mieć jakieś ujście, czasem tak bywa. Też przepraszam Cię za moją reakcję, puściły mi nerwy.
Jej odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie.
- Krzysztof, potrzebowałam takkiego potraktowanie, żeby oprzytomnieć.
- Nie rozumiem.
- Zauważyłam u siebie coś dziwnego i nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Co takiego?
- Wiesz, ..... - nie ma chyba odwagi powiedzieć o czymś ważnym. Nie będę naciskał.
Znowu cisza, która trwa i trwa.
- Czy mogę zaprosić Cię na kawę, Krzysztof?
- Bardzo chętnie. Wyjaśnimy sobie, mam nadzieję, wszystkie nasze dotychczasowe animozje. Kiedy i gdzie?
- Może jutro, po pracy ...u mnie w domu. Wiesz gdzie mieszkam.
- Co jest grane? Zaprasza mnie do domu? Prywatnie?
- Oczywiście, o któej?
- Może być godzina dwudziesta?
- Jasne.
- W takim razie nie przeszkadzam Ci już w pracy.
Gdy wyszedłem z gabinetu Marty, miałem chyba dosyć głupią minę. Widziałem dziwne spojrzenia dookoła.
- Jak było? - dobiegły mnie pytania.
- W porządku, nie było dzisiaj awantury.
 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Brak sił

- Niech to szlag, powinien wylecieć z hukiem.
- Dlaczego nie wezwałam policji?
- Co się ze mną dzieje od tamtego popołudnia?
- Chciałabym zemścić się, ale nie potrafię.
- Istnieje coś takiego jak "syndrom sztokholmski". Ofiara zbliża się do swojego oprawcy.
- Niee, to bzdura.
- Nienawidzę gnoja.
- Jutro będę w już w pracy i ....no właśnie, co?
- Brak mi sił, aby znów się z nim szarpać. Nerwy mi puszczają. Co się dzieje?
Dłoń Marty powoli przesunęła się po jej brzuchu w dół wywołując uczucie niepokoju.
- Co mnie podnieca? Chęć zemsty?
- Nie to coś innego. Tylko co?
- Pierwszy raz ktoś postawił się wyżej ode mnie. Nie może tak być!
- Chciał mnie zeszmacić? Kurwa, udało mu się.
- Aaaahhh!
Marta poczuła wilgoć między udami. Nie zauważyła, że jej rozmyślaniom towarzyszyła bezwiedna masturbacja.

Ciekawość

Od tygodnia Marty nie ma w pracy. Oficjalnie jest na zwolnieniu. Podobno miała w domu drobny wypadek i przez kilka dni musi odpoczywać.
W firmie krąży plotka o tym, że Martę ktoś pobił - widziano ją na mieście w dużych ciemnych okularach, zasłaniających pół twarzy.
- Cholera, nieźle jej przylałem. Dziwne, że jeszcze tu pracuję.
- Ciekaw jestem spotkania z nią, gdy już wróci z tego zwolnienia.
- Pewno odegra się na mnie w jej stylu, o ile nie wylecę z hukiem na bruk.

wtorek, 23 października 2012

Koniec wolności

O siedemnastej Marta wezwała mnie do gabinetu. Przejrzała już mój projekt.
- Krzysztof, jak sądzisz, co powinnam Ci teraz powiedzieć? - powiedziała popijając z filiżanki trzymanej w ręku kawę.
- Nie wiem, starałem się jak mogłem.
- Gówno się starałeś. Można to powiesić w ubikacji zamiast papieru toaletowego.
Ja pierdolę, zaczynam się gotować. Chyba jej powiem coś, co już dawno powinienem powiedzieć.
- Za co Ci płacimy. Za te pierdoły, które tutaj widzę?
- Marta...
- Milcz, muszę zastanowić się, co z Tobą zrobić. Zwolnić z pracy? A może sam napiszesz wypowiedzenie?
- Ale...
Rzuciła dokumenty na podłogę i wysyczała;
- Zabieraj te śmieci i wynoś się. Jutro podejmę decyzję, co do Twojej przyszłości. Nie będzie ona świetlana, możesz mi wierzyć.
Miałem już dosyć.
Nie wiem co się stało.
To był impuls.
Uderzyłem ją w twarz, złapałem, za te jej zadbane, bujne włosy, pociągnąłem w dół. Jej twarz znalazła się na wysokości moich kolan.
Filiżanka spadła na podłogę. Kawa rozprysnęła się dookoła zachlapując tę doskonałą czerń jej ubrania.
- Sama to zbieraj suko. Myślisz, że będziesz mną rządzić. Nigdy więcej tego nie zrobisz, gwarantuję Ci to.
- Teraz możesz się zastanawiać nad moją przyszłością. Przy okazji pomyśl o swojej.
- Takie dziwki jak Ty, mogą mi co najwyżej robić laskę i lizać tyłek. Pod warunkiem, że wcześniej umyją zęby.
Oprzytomniałem.
No to od jutra chyba już nie mam pracy.
Co mi tam. Znajdę lepszą.
Trzasnąłem drzwiami.
Ta noc nie będzie spokojna.
Przesadziłem?

Dobry samarytanin

Pięć sygnałów w słuchawce i słyszę "słucham".
- Marta, z tej strony Krzysztof. Będę za dziesięć minut, może coś Ci kupić. Przecież nie wychodzisz z domu.
- Nie, dziękuję. Nie zajmuj się moim zdrowiem, to nie Twoja sprawa. Przynieś tylko te papiery.
Co za kurwa. Warto było być miłym? Gówno, więcej tak się nie wygłupię.
Domofon.
Wystukałem kod. Po minucie dźwięk zamka odbokowującego drzwi.
Winda.
Długi korytarz.
Drzwi. Pukam.
- Otwarte.
Szybko zdejmuję płaszcz i idę w kierunku pokoju, z którego dobiega głos Marty.
- Drugie drzwi po lewej stronie.
Marta siedzi na łóżku okutana szlafrokiem. Włosy w nieładzie, podkrążone oczy.
Dopadło Cię wreszcie dziwko - myślę.
- Dawaj to, co przyniosłeś.
- Proszę. Jak się czujesz.
- A co? Może chcesz się bawić w pielęgniarkę?
- Chciałem być miły.
- Nie staraj się więcej. Nie wychodzi Ci to.
Może zaproponuje mi chociaż kawę.
- OK, możesz już iść.
- Jasne. Kiedy wracasz do pracy?
- Za tydzień. Będę miała dla Ciebie zadanie, rezerwuj czas po południu.
Kurwa, zaczyna się.
- Do mojego powrotu masz przygotować projekt promocji naszego nowego produktu. Wiesz jakiego.
- Tak, wiem.
- Zmiataj.
- Do zobaczenia za tydzień w takim razie.
Na korytarzu usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka.
Tylko tydzień wolności. Niech to szlag.

Coś się święci

Jak to gardło cholernie boli, gorączka, dreszcze. Dobrze, że byłam u lekarza. Antybiotyk zacznie wkrótce działać.
Tymczasem popracuję w łóżku. Od czego są laptopy i internet. Jeszcze tylko jeden telefon.
- Krzysztof, chciałabym zobaczyć wyniki ostatnich badań rynku. Słyszałam, że je przysłano. Wpadnij do mnie po pracy z tymi papierami. Adres znasz.
- Oczywiście Marta, będę o osiemnastej.
Ciekawe co znowu sknoci, dawno już mu nie przykręciłam śruby.

Święty spokój

To już czwarty miesiąc, jak Marta mnie nie zauważa. Może wreszcie da mi spokój. Znalazła sobie przecież nowa ofiarę, Ewę. Teraz ona biega co chwila do jej gabinetu i wysłuchuje impertynenckie uwagi na temat swojej pracy.Ostatnio powiedziała, że chyba odejdzie z tej firmy. Hmm, nie ona pierwsza i nie ostatnia.
Chyba już wiem dlaczego Marta jest taka wredna.
Nasza firma jest duża, ale wieści rozchodzą się szybko. Rozstała się z mężem.
Widocznie jej zachowanie wobec nas było sposobem na odreagowanie tej sytuacji.
Tak jakbyśmy byli temu winni. Mogla sobie lepiej wybrać faceta.
No, ale póki co, najważniejsze, że ja mam święty spokój.

Zdumiona bestia

Znów jestem w domu. Ciężki miałam dzisiaj dzień.
Gorąca kąpiel, parę kartek książki przed snem.
Znów sama w łóżku. Mąż wyjechał służbowo na kilka dni.
Witaj wibratorze. Przepraszam, że tak długo na mnie czekałeś.
Powrót myślami do pracy.
Czy ten Krzysztof nie zauważył, że tylko z czystej złośliwości kazałam mu zostać po godzinach?
Cholera, co jest? Pierwszy raz o moim pracowniku pomyślałam inaczej niż "pionek".
Pewno wydawało mu się, że nie widzę jak się na mnie gapił. Nie dla psa kiełbasa.
Widziałam jak mu uniosły się spodnie, gdy odsłoniłam trochę ciała.
Możesz pomarzyć faceciku. Na więcej musiałbyś zasłużyć.
Swoją drogą, ciekawe jak dużego ma kutasa. Dorównuje mojemu wibratorowi?
- Wchodź głębiej, moja kochana zabaweczko. Wibruj ile masz siły.
Miło jest myśleć o prawdziwym kutasie.
Sutki mi stwardniały. Ach, żeby ktoś za nie złapał. Czy wszystko muszę robić sama.
Przyjemny ucisk. Mocniej, mocniej!
Co dziwnego dzieje się ze mną. Ten uścisk sprawia mi rozkosz. Mocniej! Jeszcze mocniej!
Boli. Ból cycków i wibracja w mojej cipie sprawiają, że ...ooooh!
Mocniej! Głębiej!
Odlatuję!!!
...
Sen.
Przebudzenie.
Co się stało? Dlaczego to łóżko jest takie mokre?
Wiem.
Boli.
Przyjemnie.

Wieczorna orka

Już godzina siedemnasta. Siedzę nad tym cholernym raportem od rana. Sprawdzam wszystko, co się da i nie widzę błędu. Muszę jeszcze raz przejrzeć źródła.
Zostałem sam w pokoju. Przez uchylone drzwi gabinetu Marty widzę, że ona przegląda gazetę wyciągnięta wygodnie na fotelu.
Co za nogi. 
Widocznie zaaferowana treścią, którą zobaczyła w gazecie, zapomniała o tym, że ja tu jestem.
Zawsze drażniła męską część firmy swoim wyglądem i sposobem ubierania się.
Obcisła bluzka z wiecznie rozpiętymi dwoma górnymi guzikami, krótka spódnica do połowy uda i szpilki, dzięki którym jej nogi wydawały niebotycznie długie. Wielu dałoby się pokroić, żeby zerwać z niej ten czarny uniform i zerżnąć jak dziwkę.
Gdyby tylko nie była taką wredną suką.
Cyfry tańczą mi przed oczami. Nie zauważam, że już późny wieczór.
Wreszcie skończyłem.
Zapukałem we framugę drzwi gabinetu.
- Marta, skończyłem. Możesz to przejrzeć.
- Wejdź. Jej głos był dziwnie łagodny.
Podałem jej wyniki mojej dzisiejszej intelektualnej orki.
- Usiądź. Wskazała niedbałym gestem fotel na przeciwko niej.
Czy to prowokacja? - pomyślałem. Wie przecież, że będę gapił się bezmyślnie na nią, próbując dojrzeć najbardziej ukryte miejsca pod spódnicą.
Jakby wyczuwając moje myśli szybko założyła nogę na nogę, co sprawiło, że nagle ukazał się fragment nagiego uda.
Nosi pończochy.
Poczułem przyjemne ciepło w kroku.
- Krzysztof, czy uważasz, że wszystko jest teraz zrobione poprawnie?
...
- Krzysztof, pytałam Cię o coś - wyrwała mnie z zadumy.
- Tak, oczywiście. Sprawdzałem to kilka razy.
- OK, nie będę już sprawdzać. Zaufam Ci tym razem.
- Dziękuję. Czy mogę już iść?
- Spieszy Ci się?
- Jeszcze czeka mnie podróż do domu. Żona...
- Tak, wiem - machnęła ręką.
- Możesz iść.
- Do jutra w takim razie, Marta.
Wstałem i nim zdążyłem dojść do drzwi usłyszałem: - pamiętaj, pewno jeszcze będziesz musiał zostawać w pracy do późna. Ale nie martw się, jakoś Ci to wynagrodzę.
Zamykając drzwi za sobą usłyszałem jeszcze krótkie "pa".
Tej nocy pierwszy raz waliłem konia myśląc o mojej szefowej i jej ciele skrytym pod czarnościami.


poniedziałek, 22 października 2012

Pierwsze starcie

Czego ta suka ode mnie chce. Chciała przecież, żeby przygotował jej ten pieprzony raport. Siedziałem do późna przy komputerze zamiast rżnąć żonę.
Gdy wszedłem do jej gabinetu siedziała naburmuszona, z kwaśną miną. 
Pewno mąż jej nie dogodził. W firmie, między facetami krążyła o niej opinia niedoruchanej przez męża suki.
- Siadaj!
Rzuciła mi na kolana dzieło mojej pracy.
- Kpisz? Tak mają wyglądać wyniki działalności naszej firmy?
- Myślisz, że pokażę to zarządowi?
- Ale Marta...
- Nie umiesz liczyć idioto? Masz to poprawić! Na jutro!
- Jak będzie trzeba zostaniesz w pracy na całą noc.
Nagle jej ton nieco złagodniał.
-Ja też muszę do późna pracować. Zresztą, po co...
Nie dokończyła słowami, które być może miały jakieś znaczenie.
- Dobrze Marta, zostanę jeśli będzie trzeba.
- Przynajmniej nie będę słuchał narzekań wiecznie niezadowolonej żony, pomyślałem.
No dobrze, zaczynam pracę od początku.

Poranna walka

Znów pada deszcz. Ciężko zwlec się z łóżka. Wczoraj przed snem mój ukochany mąż jak zwykle odwrócił się do mnie plecami, mrucząc pod nosem - jestem zmęczony.
O porządnym pieprzeniu mogłam sobie tylko pomarzyć. 
Dzięki Ci mój niestrudzony wibratorze za twoją wierność i gotowość do zaspokajania moich pragnień.
Jeszcze tylko szybka kąpiel, jakieś śniadanie i bieg do pracy, do rozwiązywania kolejnych problemów i wymyślania sposobów zaspokajania zarządu firmy.
Chłodna woda spływająca po ciele nieco mnie rozbudza.
Ooops, widzę, że niedługo muszę znów wydepilować sobie bikini. Włosy w tym miejscu sprawiają, że czuję się niedomyta. Patrząc z drugiej strony, dla kogo mam to robić? Tylko dla siebie? Co mi tam, jeszcze poczekam, niech urosną dłuższe.
Palec od niechcenia przesunął się po łechtaczce sprawiając, że przeszył mnie przyjemny dreszcz. Szkoda, że nie mam więcej czasu.
Szybko wrzucam coś na siebie, w międzyczasie popijając poranną kawę. Teraz już tylko samochód, pół godziny jazdy i będę w pracy.
Standard. Na biurku mnóstwo papierów do przejrzenia, statystyk przeanalizowania, raportów do zweryfikowania. Zarząd czeka na pozytywne sygnały.
Co jest, do cholery? Czy ten raport robił jakiś dureń, czy  też jest naprawdę źle z firmą?
Krzysztof! - krzyczę przez uchylone drzwi. Szybko do mnie!
Czy ten dureń myśli, że mam czas, który mogę poświęcić na czekanie aż do mnie przyjdzie?

Poranny smaczek

Dzień jak co dzień. Znów podróż pociągiem do pracy - ponad godzina jazdy w nieciekawym towarzystwie lub drzemka.
Za brudnym oknem przewijają się te same, znane krajobrazy.
Za chwilę pewno pojawi się konduktor, by sprawdzić bilety.
Pierwsza stacja. Otwierają się drzwi przedziału i wchodzi ...ona. Wysoka, szczupła blondynka w skórzanej kurtce i wysokich, sznurowanych butach.
Usiadła naprzeciwko mnie, wyciągnęła z torby jakieś dokumenty i zaczęła je czytać, robiąc przy tym notatki. Na palcu błysnęła obrączka. Męża pewno długo nie szukała.
Długie nogi, niezły biust, zadbana. Twarz jak u aktorki porno. Wydatne usta stworzone do obciągania. Ta myśl sprawiła, że mój kutas się naprężył. Miałem ochotę złapać ją za te długie włosy i przyciągnąć jej głowę do mojego napalonego fiuta.
Ssij suko - powtarzałem sobie w myślach.
Ssij, potem połknij to, co wyssałaś.
Gdyby nie inne osoby w tym przedziale, spróbowałbym nawiązać z nią rozmowę. Niestety, pozostały tylko myśli o seksie z nią.
Tymczasem w pracy czeka na mnie ta pieprzona dziwka, moja szefowa, Marta.

środa, 17 października 2012

Uczestnicy dramatu

Marta - zabiegana menedżerka w dużej firmie. Mężatka od kilku lat.
Krzysztof - szeregowy pracownik dużej korporacji. Żonaty od kilku lat.
Żony, mężowie, koleżanki i koledzy z pracy.

Przedmioty (pojawią się w odpowiednim czasie)