poniedziałek, 22 października 2012

Poranna walka

Znów pada deszcz. Ciężko zwlec się z łóżka. Wczoraj przed snem mój ukochany mąż jak zwykle odwrócił się do mnie plecami, mrucząc pod nosem - jestem zmęczony.
O porządnym pieprzeniu mogłam sobie tylko pomarzyć. 
Dzięki Ci mój niestrudzony wibratorze za twoją wierność i gotowość do zaspokajania moich pragnień.
Jeszcze tylko szybka kąpiel, jakieś śniadanie i bieg do pracy, do rozwiązywania kolejnych problemów i wymyślania sposobów zaspokajania zarządu firmy.
Chłodna woda spływająca po ciele nieco mnie rozbudza.
Ooops, widzę, że niedługo muszę znów wydepilować sobie bikini. Włosy w tym miejscu sprawiają, że czuję się niedomyta. Patrząc z drugiej strony, dla kogo mam to robić? Tylko dla siebie? Co mi tam, jeszcze poczekam, niech urosną dłuższe.
Palec od niechcenia przesunął się po łechtaczce sprawiając, że przeszył mnie przyjemny dreszcz. Szkoda, że nie mam więcej czasu.
Szybko wrzucam coś na siebie, w międzyczasie popijając poranną kawę. Teraz już tylko samochód, pół godziny jazdy i będę w pracy.
Standard. Na biurku mnóstwo papierów do przejrzenia, statystyk przeanalizowania, raportów do zweryfikowania. Zarząd czeka na pozytywne sygnały.
Co jest, do cholery? Czy ten raport robił jakiś dureń, czy  też jest naprawdę źle z firmą?
Krzysztof! - krzyczę przez uchylone drzwi. Szybko do mnie!
Czy ten dureń myśli, że mam czas, który mogę poświęcić na czekanie aż do mnie przyjdzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie możesz umieszczać w komentarzach odnośników do stron www.