wtorek, 23 października 2012

Koniec wolności

O siedemnastej Marta wezwała mnie do gabinetu. Przejrzała już mój projekt.
- Krzysztof, jak sądzisz, co powinnam Ci teraz powiedzieć? - powiedziała popijając z filiżanki trzymanej w ręku kawę.
- Nie wiem, starałem się jak mogłem.
- Gówno się starałeś. Można to powiesić w ubikacji zamiast papieru toaletowego.
Ja pierdolę, zaczynam się gotować. Chyba jej powiem coś, co już dawno powinienem powiedzieć.
- Za co Ci płacimy. Za te pierdoły, które tutaj widzę?
- Marta...
- Milcz, muszę zastanowić się, co z Tobą zrobić. Zwolnić z pracy? A może sam napiszesz wypowiedzenie?
- Ale...
Rzuciła dokumenty na podłogę i wysyczała;
- Zabieraj te śmieci i wynoś się. Jutro podejmę decyzję, co do Twojej przyszłości. Nie będzie ona świetlana, możesz mi wierzyć.
Miałem już dosyć.
Nie wiem co się stało.
To był impuls.
Uderzyłem ją w twarz, złapałem, za te jej zadbane, bujne włosy, pociągnąłem w dół. Jej twarz znalazła się na wysokości moich kolan.
Filiżanka spadła na podłogę. Kawa rozprysnęła się dookoła zachlapując tę doskonałą czerń jej ubrania.
- Sama to zbieraj suko. Myślisz, że będziesz mną rządzić. Nigdy więcej tego nie zrobisz, gwarantuję Ci to.
- Teraz możesz się zastanawiać nad moją przyszłością. Przy okazji pomyśl o swojej.
- Takie dziwki jak Ty, mogą mi co najwyżej robić laskę i lizać tyłek. Pod warunkiem, że wcześniej umyją zęby.
Oprzytomniałem.
No to od jutra chyba już nie mam pracy.
Co mi tam. Znajdę lepszą.
Trzasnąłem drzwiami.
Ta noc nie będzie spokojna.
Przesadziłem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie możesz umieszczać w komentarzach odnośników do stron www.