wtorek, 23 października 2012

Wieczorna orka

Już godzina siedemnasta. Siedzę nad tym cholernym raportem od rana. Sprawdzam wszystko, co się da i nie widzę błędu. Muszę jeszcze raz przejrzeć źródła.
Zostałem sam w pokoju. Przez uchylone drzwi gabinetu Marty widzę, że ona przegląda gazetę wyciągnięta wygodnie na fotelu.
Co za nogi. 
Widocznie zaaferowana treścią, którą zobaczyła w gazecie, zapomniała o tym, że ja tu jestem.
Zawsze drażniła męską część firmy swoim wyglądem i sposobem ubierania się.
Obcisła bluzka z wiecznie rozpiętymi dwoma górnymi guzikami, krótka spódnica do połowy uda i szpilki, dzięki którym jej nogi wydawały niebotycznie długie. Wielu dałoby się pokroić, żeby zerwać z niej ten czarny uniform i zerżnąć jak dziwkę.
Gdyby tylko nie była taką wredną suką.
Cyfry tańczą mi przed oczami. Nie zauważam, że już późny wieczór.
Wreszcie skończyłem.
Zapukałem we framugę drzwi gabinetu.
- Marta, skończyłem. Możesz to przejrzeć.
- Wejdź. Jej głos był dziwnie łagodny.
Podałem jej wyniki mojej dzisiejszej intelektualnej orki.
- Usiądź. Wskazała niedbałym gestem fotel na przeciwko niej.
Czy to prowokacja? - pomyślałem. Wie przecież, że będę gapił się bezmyślnie na nią, próbując dojrzeć najbardziej ukryte miejsca pod spódnicą.
Jakby wyczuwając moje myśli szybko założyła nogę na nogę, co sprawiło, że nagle ukazał się fragment nagiego uda.
Nosi pończochy.
Poczułem przyjemne ciepło w kroku.
- Krzysztof, czy uważasz, że wszystko jest teraz zrobione poprawnie?
...
- Krzysztof, pytałam Cię o coś - wyrwała mnie z zadumy.
- Tak, oczywiście. Sprawdzałem to kilka razy.
- OK, nie będę już sprawdzać. Zaufam Ci tym razem.
- Dziękuję. Czy mogę już iść?
- Spieszy Ci się?
- Jeszcze czeka mnie podróż do domu. Żona...
- Tak, wiem - machnęła ręką.
- Możesz iść.
- Do jutra w takim razie, Marta.
Wstałem i nim zdążyłem dojść do drzwi usłyszałem: - pamiętaj, pewno jeszcze będziesz musiał zostawać w pracy do późna. Ale nie martw się, jakoś Ci to wynagrodzę.
Zamykając drzwi za sobą usłyszałem jeszcze krótkie "pa".
Tej nocy pierwszy raz waliłem konia myśląc o mojej szefowej i jej ciele skrytym pod czarnościami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie możesz umieszczać w komentarzach odnośników do stron www.