wtorek, 20 listopada 2012

Nie tak

Wystarczył krótki telefon od Krzysztofa, by Marta w pośpiechu wybiegła z pracy.
Zaproszona została na lunch do pobliskiej restauracji.
- Siadaj Marto.
Marta posłusznie usiadła na przeciwko Krzysztofa.
Na talerzu przed Martą pysznie parowały zapiekane z serem naleśniki z kurczakiem w sosie pomidorowym.
- To dla Ciebie - rzekł Krzysztof wskazując na talerz.
- Smacznego.
- Dziękuję.
Podczas gdy Marta ze smakiem jadła zamówione dla niej danie, Krzysztof bacznie ją obserwował.
Nie zauważył obaw przed karą za nieudany porno-pokaz na czacie. 
Marta po kilku minutach skończyła posiłek.
- Czy napijesz się czegoś?
- Czy mogę prosić o herbatę z cytryną?
- Oczywiście.
Krzysztof nieznacznie skinął na kelnera.

W chwili gdy już miał przyjąć zamówienie od Krzysztofa, ten nagle dosyć głośno zwrócił się do Marty 
- Wiesz dziwko, że powinienem Cię ukarać
Usłyszała to cała sala. Wiele par oczu spojrzało na przestraszoną Martę, której twarz stała się blada.

- Czy wiesz to, pytam jeszcze raz?
- Tak, wiem.
- To dobrze. Poproszę o herbatę z cytryną dla tej pani.
Kelner starając się zachować spokój poszedł w stronę baru, by zrealizować zamówienie, nieznacznie zerkając prze ramię na Martę.
- Masz tutaj zostać i wypić tę pieprzoną herbatę. Sprawdzę to.
- Dzisiaj od dziewiętnastej zero zero kolejny pokaz.
- Staraj się.
- Jak? Co mam robić?
- Nie wiem. Szerzej się rozkraczaj, sikaj na łóżko, pij własny mocz,  rób tak by mnie podniecić. Będę przecież jednym z widzów.
- Dobrze.
- Nie używałaś drugiego wibratora, tak jak bym sobie życzył.
- Masz go używać nie na przemian z Twoim ale równocześnie z nim. Masz przecież trzy otwory do rżnięcia.
Krzysztof wyszedł z restauracji i siadł na ławce po drugiej stronie ulicy zapalając papierosa.
Marta nie miała wyjścia, musiał wypić herbatę, czując na sobie spojrzenia gości.
- Już koniec, mogę wreszcie wyjść. Co za wstyd. 
Krzysztofa już na ławce nie było.  
  
     
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie możesz umieszczać w komentarzach odnośników do stron www.